Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bernard spuścił głowę.
— Mam mnóstwo rzeczy rozpoczętych — odezwał się — znowu nieszczęsny poemat jakiś i coś z historyi piśmiennictwa. Z poematu nie wiem czy co będzie, może znowu fragmenta, które zmuszony zostanę zszyć jakąś nitką niezgrabną. Historya literatury nasza zdaje mi się dotąd tak jakoś odcięta z jednéj strony od dziejów kraju, z drugiéj od historyi ogólnéj oświaty europejskiéj, że pragnąłbym rzucić na nią światło z tych dwóch ognisk.
— Myśl piękna — potwierdził Muliniec.
— Lecz — dokończył gospodarz — ponieważ na ten budynek cegła niegotowa, ani nawet glina nienakopana, potrzeba samemu, począwszy od gliny, pracować, materyał znosić, obrabiać, oczyszczać — zatém do położenia nawet fundamentów gmachu daleko.
Muliniec, przybywając do dawnego przyjaciela, oprócz ciekawości, miał i poczciwą myśl, którą dotąd chował za nadrą. Opowiadano w mieście o wielkiem ubóstwie Bernarda, o prywacyach, jakiemi okupywał swobodę. Muliniec, mający zaufanie hrabiny Anny, któréj usposobienie dla Bojarskiego nie było nieprzyjazne, korzystał z niego i wyrobił zgodę na to, aby Bernarda umówiono do kilku godzin historyi dla Gwalberta. Profesor, który ją wykładał, nie podobał się Francuzowi;