Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żone obowiązkami od wyśpiéwania arcydzieł nie wstrzymały.
Muliniec zamilkł wkońcu i rozpatrywał się ciekawie po izdebkach.
— Cóż teraz piszesz? — zapytał.
— Potrzeba rozróżnić — odparł Bernard — to co piszę dla siebie, od tego co muszę robić dla chleba.
Uśmiechnął się figlarnie, podsuwając parę zapisanych arkuszy Cezarowi, który z ciekawością je pochwycił. Na jednym z nich było sprawozdanie przeznaczone do dziennika, na drugim poczęta treść nowego dzieła niemieckiego historycznego, leżącego na stoliku...
Oprócz tego dojrzał przed sobą Muliniec nową powieść W. Hugo, w którą włożone kartki papieru zdradzały tłumaczenie.
— To są moje roboty dla chleba — odezwał się Bojarski. — Gdy umysłowo potrzebuję wypocząć, zwracam się do nich. Sprawozdania i treści nie są rzeczą łatwą właściwie, ale w pewnych momentach i usposobieniach przychodzą lżéj, niż własne tworzenie. Tłumaczenie z języka, który dla nas nie ma trudności, jest rzeczą lekką, a niezawodnie pod względem języka własnego nauczającą. Nie poznaje się własnéj mowy tak dobrze, jak gdy się ją z obcemi porównywa.
— Tak, wszystko to prawda. Cóż jednak robisz dla siebie? — zapytał Muliniec.