Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wierz mi, że mówię to nie na przekorę tobie, lecz z najgłębszego przekonania. Prawdą jest, że dla chleba muszę się podejmować prac różnych, niekiedy pośledniéj natury, niezawsze miłych; lecz nie sądź, ażeby ten rodzaj niewoli był dla człowieka bez korzyści. Wiem że genialne natury, to jest takie, które się mają za powołane do wielkich dzieł, choć ich nigdy nie dokonywają, wzdrygają się od pracy przymusowéj. Deklamacya przeciw téj niewoli brzmi szczególniéj pięknie w ustach poetów, jako elegia ducha, skutego w kajdany; ale z drugiéj strony ów przymus jest prawie zawsze zbawienny. Jest-to gimnastyka inteligencyi, podbicie jéj i uczynienie posłuszną woli człowieka. Dlatego się nie wzdrygam podjąć drobnostki, którą inni odrzucają z dumą, jako siebie niegodną. Zmuszam się do pisania drobiazgów, i wierz mi, że się wiele przez to uczę.
— Ale tracisz przez to siły, pozbywasz się oryginalności, odejmujesz sobie natchnienie do dzieł większych.
— To pewna — przerwał Bojarski — że owe wielkie dzieła i arcydzieła, jeżeli do nich człowiek jest przeznaczonym, dokonać się muszą, pomimo wszelkich przeszkód, jakieby im na drodze los stawił. Człowiek przynosi je z sobą, żyją w nim i w danéj chwili ani Miltona, ani Schillera, ani Goethego ubóstwo, zajęcia urzędowe, życie obcią-