Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i wśród ludu są zdolności różne, rodzą się z talentami ludzie i marnieją bez wykształcenia. Trzeba choć furtkę otworzyć, aby to co ma siły mogło w świat wyjść i tak się podnieść wysoko, jak tylko zdoła.
— To są wasze nowe utopie — odparł ks. Wojucki.
— Ale choćby dla samego oświécania się w rzeczach wiary, nauka nie jest do pogardzenia. Kto do niéj nie będzie miał ochoty i usposobienia, zmuszać go nie potrzeba, lecz... Jużci u hrabiostwa, tak troskliwych o dobry byt ludu, szkółka być musi.
Ks. Wojucki strzepnął rękami obiema.
— Była szkółka, któréj budynek rozwalony do dziś dnia stoi; jest paręset złotych dla bakałarza; ale gdzie tu kto myśli dzieci posyłać do nauki? Majętniejszych włościan niewielu, a ci, gdy się uprą dzieci uczyć czytać i pisać, szukają sobie bakałarzy po miasteczkach. Reszta woli, aby chłopaki gęsi pasły.
Poruszył głową Bojarski i na tém się skończyło, bo ks Wojucki począł rozwijać széroko teoryą tego, że każdy powinien trwać w tym stanie dla którego się urodził i t. p., a Cham był do roli przeznaczony.
Wieczorem Bernard zagadnął hrabinę, która się czynnie ludem opiekowała, o szkółkę. Nigdy