Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tu o niéj mowy nie było. Wspomnienie o tém rozgrzało bardzo panią domu. Nadszedł hrabia Zygmunt, który sam niegdyś próbował wskrzesić szkołę elementarną we wsi, ale się rozbił o tysiące małych trudności, jakie spotykał na każdym kroku.
— Dziś koniecznie potrzeba myśléć o szkółkach po wsiach — począł Bernard — bo inaczéj gospodarstwa włościańskie upadną i gdy przyjdzie nieunikniona emancypacya, oczynszowanie, zmiana która jest w powietrzu — wieśniak się wobec niéj znajdzie nieprzygotowanym, ciemnym i może stać niebezpiecznym.
— Ja to zawsze mówiłem, mówię i apostołuję za tém — rzekł hr. Zygmunt — ale trudno poczynać piérwszemu i samemu, a początek każdy niezmiernie ciężki.
— Któś jednak począć musi — dodał Bernard.
Przeszkodziło cóś dalszéj rozmowie, ale Bojarskiemu szkółka ludowa, oświata ludu utkwiła w umyśle i nie dawała spokoju. Nie mówiąc o tém nikomu poszedł obejrzéć ruderę dawnéj szkoły przy plebanii; służącą za skład drzewa i starych sprzętów; począł, spotykając się z ludźmi na polu, badać usposobienia wieśniaków.
Wielkiego zapału do nauki tu nie znalazł, a natomiast bezmierne utyskiwanie na dolę, na nieo-