Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znaczeniu tego wyrazu łobuzem, gdym mu dał przytułek. Długo potém, lata cale, nie znaliśmy się. Niedawno podał mi rękę. Widziałem w tém uczucie poczciwe. Miałżem ją odtrącić?
Grochowski nie odpowiedział nic długo; wkońcu dorzucił:
— Nie idzie o to jak miałeś postąpić, ale co ludzie mówią i jak wnioskują.
W téj chwili weszła panna Henryka. Gospodarz pośpieszył ku niéj, ale po przywitaniu zimném, które mu dało do myślenia, nie zatrzymując się w saloniku, spytała o profesorową i poszła do niéj, jakby coś nadzwyczaj pilnego miała.
Ze zwykłych gości nie zjawił się tego wieczoru nikt, oprócz dobrze podchmielonego Skórki.
Wódz Cyganów wszedł pompatycznie, jakby łaskę robił Bojarskiemu, zaszczycając dom jego bytnością swoją, rzucił się na kanapę, wyciągając na niéj nogi i dwa cygara z leżących na stoliku schował do kieszeni, a trzecie zapalając, odezwał się od niechcenia do gospodarza:
— Spodziewam się od pana dostać egzemplarz tych tam rozpraw, o których po mieście gadają tyle! hę?
Bojarski skinął tylko, iż służyć mu będzie.
— Ja książek nie kupuję — dodał Skórka — bo to jest ciężar, a mało która tego warta, żeby się