Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bo jéj wzrok nie dopisywał, naglądała czynnie na gospodarstwo. Życie tu płynęło spokojnie i dobrze uregulowane. Bojarski wychodził na lekcye do miasta zrana, powracał zwykle na obiad do domu; czasem schodzili się do niego uczniowie, a około godziny podwieczorku skończone było wszystko i wieczorem zazwyczaj przychodził ktoś z przyjaciół, z nową książką, z dziennikiem lub niedokończoną jakąś rozprawą, o któréj zdania były podzielone... Staruszka matka, choć część wieczoru spędzała w towarzystwie synowskiém, nie brała udziału w rozmowach i pocichu wysuwała się do swojego pokoju, na pacierze i konferencye z Katarzyną.
W saloniku tym, przy szklance herbaty i skromnym kawałku chleba z masłem, w gronie ludzi niepokaźnych, niemających żadnego stanowiska w świecie, często walczących z niedostatkiem i ciężko zarabiających na powszedni chleba kawałek — roztrząsały się nieraz zadania wielkiéj doniosłości, z gorącą miłością prawdy. Starano się odgadnąć przyszłość. Wschodziły zorze dokoła, ale byłyż to zwiastuny dnia, czy owe ognie podbiegunowe, które rodzą się i gasną w łonie nocy? Często na stoliku Bernarda znajdowały się nowości, które gdzieindziéj zupełnie były nieznane.
Kierunek literatury narodowy, zwrot jéj do ro-