Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiała umysły w poważniejsze, głębsze zapatrywanie się na procesy żywota...
Bojarski, którego obchodziło mocno wszystko, cokolwiek się zjawiało, niosąc z sobą zarody prawdy i światła, należał do małego kółka ludzi, cicho i spokojnie pracujących nad sobą.
Było ich kilku zaledwie, idących w tym poważniejszym kierunku, a obok nich czy przez naśladownictwo, czy z rodzimego gruntu, wyrastało cygaństwo, poezyą zabarwione.
W niém także drgało życie, ale nieświadome siebie, i płomień jego więcéj dawał kopciu, niż światła.
Lekceważenie, ironia łączyły się tu ze szlachetniejszemi porywy, które w nich zasmolone ginęły.
Ze spalonych gorzałką rozpaczy gardzieli tych poetów biédnych, wśród czkawek dobywały się zarazem urocze dźwięki tęsknicy i rozdziérające wołania rozpaczy, we wdzięczną formę odziane. Musset i Byron zléwali się tu w jedno smutne zjawisko, które jak ogień na rozdrożu miało zgasnąć jednéj nocy burzliwéj.
Niekiedy z téj grupy cygańskiéj po trzeźwemu zjawiał się jakiś wysłaniec, ciekawy co w poważniejszém kole się działo i czy cyganów tu brano naseryo; ale dwa obozy te nie zléwały się z sobą.