Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc rzecz postanowiona, nieodwołalna? — przerwał gorąco Muliniec — miejsce wakuje?
— Ja com raz powiedział i postanowił, tego nie odwołuję — potwierdził Bojarski. — Lecz cóż cię to tak obchodzi?
Muliniec na chwilę spuścił oczy, patrząc w ziemię.
— Ba — zawołał — więcéj daleko, niż sądzisz. Nigdy w świecie nie chciałbym tobie odebrać tak pięknego stanowiska, gdyby mi ono nawet było jedyną deską wybawienia; ale jeżeli ty porzucasz to miejsce, nie będę ci taił, że gotówem wszelkiemi siłami dobijać się o nie. Tak — dodał Muliniec — naprzód wychować przyszłego dziedzica takiego imienia jest-to już zdobyć sobie nieoszacowane stosunki, zapewnić przyszłość; powtóre same korzyści materyalne, pensya i t. p. czynią tę posadę wyjątkowo powabną. Na miłość Boga, nie zrzekaj się! — dokończył Muliniec.
— Ale rzecz jest dokonana — odparł Bojarski zimno. — Ja tam nie wrócę już, a ty.... staraj się, jeśli chcesz... Zapowiadam ci jednak, że będziesz miał do walczenia z hrabiną, wymagającą wiele, z księdzem podejrzliwym i z sumieniem....
Muliniec się uśmiéchnął.
— Bądź spokojny — rzekł. — Jest to wielka między nami różnica, mój Bernardzie, że cel możemy miéć jeden i pojmować go jednakowo, ale