Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwała się hrabina. — Słusznie się to panu należy a nam daje czas, abyśmy się rozpatrzyli.
Bernard, skłoniwszy się, chciał odejść, gdy hrabina przystąpiła do niego.
— Gwalbertkowi proszę nic nie mówić o tém; bądź pan z nim jak dawniéj.
Bojarski odszedł i rzeczy pozostały w zawieszeniu.




Do małego kółka przyjaciół i towarzyszów Bernarda, z którymi go związało koleżeństwo uniwersyteckie i służba wojskowa, należał Cezar Muliniec.
Jak Bojarski, sposobił się on do stanu nauczycielskiego, miał wielkie zamiłowanie literatury, niepospolity talent poetycki, pojęcie żywe i bystre, lecz zawczasu zmuszony myśléć sam o sobie i wtajemniczony w ciemniejsze strony życia ludzkiego, nawykł rachować się z niemi i wcale inaczéj wytykał sobie drogę życia.
Muliniec nie był zepsutym, lecz przedewszystkiém tylko własne dobro zawsze mając na widoku, do wielu ustępstw był gotowym, na które Bernardby się nigdy nie zgodził. Charaktery ich miały pewne bliźnie przymioty, ale i wielkie różnice. Bernard przy nim wydawał się naiwnie dziécięcym.