Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

form stała na piérwszym planie — i przed nią ustępować musiały daleko ważniejsze względy.
Sama może niezupełnie sobie z tego zdając sprawę, więcéj niż człowieka, z syna chciała uczynić — pana. Ideał, jaki sobie stworzyła po kobiécemu, składał się z zewnętrznych znamion, z barw i foremek, a nie wchodziła w wykształcenie duszy i serca, z których się rodzić powinny wszystkie te przymioty, jako owoce.
W salonie postaci wspanialszéj, majestatyczniejszéj nad hrabinę Annę trudno sobie było wystawić. Dawna jéj, zimna i marmurowa piękność, zmieniła się z wiekiem w uroczystą jakąś powagę. Obudzała poszanowanie i trwogę.
Na ludzi patrzyła zgóry, nie poufaląc się prawie z nikim, nie zwierzając nigdy całkowicie, trzymając się na wodzy: ale dla wszystkich była nadzwyczaj grzeczną, uprzejmą zarazem i trzymającą ich w pewném oddaleniu, którego przestąpić nie dozwalała. Cała jéj baczność i staranie zdawały się skierowane ku temu, aby zawsze i wszędzie okazać się panią i królową. Nie cierpiała, aby jéj kto śmiał narzucać swą wolę w najmniejszéj rzeczy.
Dom hrabiostwa był pański, w całém słowa tego znaczeniu, miał wszystko co stanowiło atrybut stanu, chociażby wcale tego nie potrzebował. Rachunkowość była prowadzona ściśle, oszczę-