Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

częła od podziękowania, że z nią chciał wieczór spędzić.
O Nerze mowy wcale nie było.
Filipesco do bardzo późna ciągle czekał na Lesława, spoglądał na zegarek, mruczał, że chyba coś ważnego mogło go wstrzymać i około północy odszedł niespokojny.
Lesław się ubierał jeszcze rano, gdy książę drzwi gabinetu jego otworzył.
Pardon! byłem tak niespokojny wczoraj wieczór, was nie widząc, żem sam przyszedł się dowiedzieć? Cóż się wam stało!
— A! nic! nic, — odparł, udając swobodnego i śpiesząc powitać go Lesław. — Miałem bardzo pilne listy do pisania do ojca. Interesa. Musiałem być pomocą matce. Nie miałem nawet czasu oznajmić wam i przeprosić. Dziś jeszcze przebaczycie mi.
Książę bystro mu patrzył w oczy, tak, że się zarumienić musiał.
— Nie rób-że z nami ceremonii, — rzekł. — Ja chciałem tylko być pewnym, że nic złego niema i że ja wam nie jestem potrzebnym. Moglibyście żądać czego! mów?
Lesław rękę mu podał i rzekł, uśmiechając się:
— Nic a nic, proszę tylko, wytłomaczcie mnie przed panną Nerą, że dzień dzisiejszy matce poświęcić muszę. Gdybym przed wieczorem był swobodnym...
Nie dokończył, spuszczając oczy.