Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

binie, na domysł — nie mogła, powróciła więc z oznajmieniem, że Lesław trochę konno jeździł, czuł się zmęczony, pragnął odpocząć w domu i miał wkrótce zejść na herbatę.
Dla matki było to coś tak nadzwyczajnego, a zarazem taką radosną nowiną, że sama wstała się przekonać, czy do podwieczorku nic Lesiowi miłego nie brakło, — posłano po owoce.
Lesław tymczasem przygotowywał się i uzbrajał do ukazania przed matką. Starał się okrutny ból przezwyciężyć.
Skarżyć się, czynić wymówki komukolwiekbądź, — nie mógł, nie myślał. Wszystko postanowił w sobie zamknąć, połknąć, — i nie zwierzyć nikomu. Z Nerą? chciał być na stopie poufałej grzeczności coraz chłodniejszej, aby się zwolna, bez katastrofy, wycofać. Marzenie się skończyło, zasłona zapadła, musiał powrócić do rzeczywistości.
Jak miał sobie postąpić z Filipesco, z matką, potrzebowało namysłu, — przyrzekał sobie wszystko znieść bez skarg, bez próżnych wymówek.
— Jeśli kto jest winnym tego zawodu, to ja sam, — mówił do siebie.
Chciał szydzić z siebie, ale na to siły mu brakło.
Gdy po małym przestanku, zwrócił się na schody do matki, zdawało mu się, że ją spokojną i wypogodzoną twarzą oszuka, ale oko matki, serce matki, głębiej sięga, niż każde inne. Hrabina czulej go uścisnęła, niż kiedykolwiek i za-