Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

belana, dawnego wioski dziedzica.
W bocznych ołtarzach Ś. Mikołaj i Ś. Bazyli stali w uroczystych szatach, błogosławiąc ludowi swojemu. Półtora sta lat bytu nagromadziły tu licznych darów i pamiątek skromnych, lecz wiele mówiących; wiedziano kto posprawiał chorągwie, kto oprawił ołtarzową ewangelją, zbudował rzeźbioną chrzcielnicę; — wieśniacy przywykli byli do twarzy rzeźbionych aniołów otaczających ołtarz i ambonę, do małych obrazków poprzybijanych na ścianie — a ileż to pokoleń przeszło z szeregu bratczyków koleją na cmentarz za wsią.
Dawniej pole umarłych, rola święta otaczała cerkiewkę, dziś przeniosła się dalej pod kapliczkę na polu, ale stare mogiły, na których gdzieniegdzie stały krzyże, czerniały jeszcze pomiędzy lipami.
Paweł kochał swoją cerkiewkę jakby narzeczonę, codzień przodemszą i po mszy musiał ją obejść razy kilka i szczegółowo obejrzeć czy gdzie nie było dziury w oknie, czy dach nie zaciekał, czy się co nie popsuło przy ołtarzach.
Swoją ręką poprawiał zaraz uszkodzenia, a gdy podołać im nie mógł, odwoływał się do parafian i w rzewnych wyrazach żądał pomocy, której mu nigdy nie odmówił lud do niego przywiązany.
Zaraz po mszy powracał wolnym krokiem do plebanji, gdzie najczęściej u progu czekali już nań różni ludzie z prośbami i o radę.
Zasiadał latem w ganku na ławie, i tam jakby inter leones odbywały się te poczciwe wiece, te sądy chrześcjańskie, które sobie miał za najświętszy obowiązek. Nieraz ojciec przychodził radzić się o dziecko, lub krnąbrne przyprowadzał, aby z ust staruszka prawdę usłyszało, żona przybiegała z żalem na męża, mąż na żonę, a gdy winnego powoływano, nigdy nie zaprzeczył tej władzy szanowanej, którą świętość parocha czyniła nienaruszalną. Słuchali go wszyscy chętliwie, a że cichemu jego i skromnemu życiu nic zarzucić nie było można, że czynności jego w zgodzie były z Ewangelją, którą im czytał i wykładał, nigdy się żaden nie pod-