Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dla niej, dla dzieci, zresztą dla tego, żeby mnie bakałarzem nie nazwano — niepodobna. Wiedzcie i to, że tam o mnie dziwne familja rozpowiada historje, że mi kochani kuzynkowie żony co chwila czuć dają pochodzenie moje, ściskają serdecznie gdy potrzeba pożyczyć pieniędzy, ale im imie nawet to Cyrylla, tchnące parafią, ciężko przez usta przechodzi.
Otóż to szczęście, któreś karetą zajeżdżające widział Longinie, któregoś może pozazdrościł w duchu, szczęście, co by się mieniało na chatkę ubogą z tą kobietą, która więcej stworzoną była do niedoli niż na dolę... Ona słabsza odemnie i cóż za dziw, że nie pasując się, serce jej dało się owładnąć złotu i orszakowi, jakie ono wiedzie za sobą, że musiała zostać panią? Jam w duchu jeszcze ubogi i obyczaje mam stare; ona zapomniała naszych dni próby na Skopówce, które są dla niej snem tylko i żyje w swoim żywiole.
Nędzy zląkłbym się dla niej i dla siebie, ale ubóstwa uczciwego, cichego, przy pracy i swobodzie, pragnę i wołam: niech im znów będę potrzebny, niech na mnie spoczywa ich przyszłość, a rozwiążą mi się ręce i całkiem będę szczęśliwy.
Skończył Cyryll i smutnie spuścił głowę, a towarzysze jego spojrzeli po sobie.
— Ten znowu, rzekł Konrad, tak przefiltrowuje to co mu pan Bóg dał, że w końcu męty same otrzymał z kryształowego napoju!
— Człowiek zawsze człowiekiem, dodał Teofil — musi mędrować i męczyć, a machinka życia tak jest urządzona, że choćbyś ją jak pokręcił zawsze zapiszczeć musi. Najzabawniejsza to, że myśli, iż żonę oszukuje...
— Tymczasem, przerwał Longin, pozwólcie mi nie boleć wcale nad dolą i udziałem szanownego towarzysza, który ma trzy miljony i nie może sobie kupić książki za kilkaset złotych; albo warjat, albo go żona tyranizuje, do czego się przyznać nie chce...
Cyryll uśmiechnął się boleśnie.
— Ten anioł dobroci! ona! ona coby mi chciała