Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kasztelanic nie żyje! pan umarł! — krzyczeli ludzie, rozbiegając się po dziedzińcu i po wsi.
W początku, nie zrozumiawszy wrzasku który ją dochodził, pani Tryze, trefiąca na noc włosy przed zwierciadłem, wpadła na myśl że się pali, i nieprzytomna wbiegła do pokoju Kasztelanica.
Widok jaki tu spotkała, przeraził ją piorunowo — stanęła, osłupiałym potoczyła wzrokiem, okropny krzyk wyrwał się z jej piersi, rzuciła się nazad do drzwi i poczęła uciekać... Jak obłąkana przebiegła dziedziniec, puściła się drogą, i wśród nocy biegnąc bez kierunku, świeciła długo biało swą suknią, póki nie znikła w ciemnościach.
Jaś tymczasem zdyszany leciał już ku dworowi, nie wiedząc sam co począć, bo testamentu w ręku jeszcze nie miał; śmierć ta nie tyle go przerażała, ile nieprzygotowanie i to co pociągnąć miała za sobą. On już rachował, układał, spieszył żeby z niej korzystać.
Wszakże widok tego nagłego przejścia z życia do śmierci i to nie czułe dziecię poruszył, jakiś przestrach go ogarnął, wzdrygnął się na progu, zastanowił i wahał z wnijściem do pokoju, w którym już zdaje się słychać było kadzidła pogrzebowe. Po za nim skupiony dwór cały stał, nie śmiejąc przestąpić progu z ciekawością i bojaźnią. Jasiowi najwięcej chodziło o wczesne opanowanie klucza od tajemniczego pokoju stryja, który Kasztelanic zwykle przy sobie nosił; przyszedł mu na myśl w tej chwili, wzdrygnął się jednak na to, żeby go martwemu wydzierać. W miarę jak się z widokiem tym oswajał wszakże, konieczność posiadania klucza coraz mu się okazywała widoczniejszą, skinął na Puślikowskiego żeby drzwi zamknął i zostawszy z nim sam na sam wobec trupa, zbliżył się po ów klucz od skarbcu.
Sługa poglądał na to z jakimś rozmysłem poważnym, nie rozumiejąc znaczenia.
Nie bez drżenia ręka synowca dotknęła zwłok nieboszczyka, które musiała poruszyć, by ów klucz wyszukać.... Znalazł się w zastygłej dłoni Kasztelanica,