Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nich na niego z wyrazem litości i szyderstwa razem i znikła.
Kasztelanic pobladł z gniewu, zatrząsł się, zaciął usta, chciał powstać, nie mógł, zdrętwienie dziwne od nóg szło mu do serca powolnie, ręce okryły się potem zimnym, oczy zasłoniły siecią czarną, język skołowaciał w ustach.... Chciał krzyknąć, nie miał głosu, chciał odetchnąć, zabrakło powietrza, poruszyć się, żelazne ściskały go pęta... Nagle jakby uderzenie młota uczuł na głowie, konwulsyjnie zadrżał i spadł z krzesła.
Dusza grzeszna już była przed sądem Bożym, niosąc żywot swój cały, łupiny tylko suche, z tego dnia pracy straconego...
Straszny był widok tego pokoju, w którym wszystko jeszcze przypominało życie, gdy w nim śmierć już mieszkała... Cisza była w domu całym... Służba drzemiąca czekała rozkazów pana, co się już nie miał przebudzić; Puślikowski przysłuchiwał się dzwonkowi, i dopilnować go nie mógł, świece płonęły na stoliku powolnie, zegar wybijał kwadranse i godziny nie liczone, a szelest kobiecej sukni, co znikła przed chwilą za drzwiczkami, jeszcze zdaje się przebiegał powietrze.
Z tego życia czczego została garść ziemi, którą już toczył robak powolnego zniszczenia, trochę uczuć obudzonych nią po świecie, co wkrótce miał ich zapomnieć — trochę wspomnień zapracowanych mozolnie a ciężkich jak przekleństwa, i — nic więcej. Dusza musiała, upokorzona swą niewolą, wyrwać się z tej powłoki, co ją w tak ciężkie i sromotne okuła kajdany, wzleciała oczyścić się może, może umrzeć na wieki ze wstydu i zgryzoty...
Pierwszym co wszedł do pokoju Kasztelanica był Puślikowski, który ostrożnie drzwi uchylił późną usłyszawszy godzinę i obaczywszy leżącego starca krzyku narobił. W jednej chwili, co żyło w domu porwało się na nogi, zamieszanie, wrzask, wołanie o ratunek, wrzawa straszna powstała do koła.... doszły aż do oficyny, gdzie Jaś spokojnie swoje nadzieje rozrachowywał.