Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Otóż to jest — dodał Termiński... toć to jedno. Ja z panną Anielą cały dzień tylkośmy przemyśliwali nad Jaśnie panem, a gryźli się, że oni nam tak Jaśnie pana namęczą. Bo to nie darmo taki zjazd, to jakiś spisek.
— O! o! jaki dyplomata! — cicho rzekł stary.
Termiński się uśmiechnął, i zawiązując głowę Kasztelanicowi, ciągnął dalej:
— Nie ręczę żeby to nie był spisek na życie...
— O! o!
— A cóż! myślą sobie, pan przywykł do spokojności, jak tak poczną utrudzać, to zamęczą.
— E! e! na taki wymysł machiawelski ich nie stało — odparł Szambelan — wąchali tylko czy trupem nie śmierdzę; alem im pokazał, że nie jestem tak zgrzybiałym jak myślą... niech mi dadzą pokój!
— Ja i panna Aniela...
— A! a! czemuż to Aniela nie wyszła — zapytał stary chmurno — to kaprysy niepotrzebne... Lubię żeby ludzie widzieli, że mi przecież jeszcze i ładna kobietka nie obojętna... Anielą się przecież pochwalić można... niczego i znaleźć się umie.
— Ale bo Jaśnie pan nie wyobraża sobie — rzekł Termiński — jak to jest kobieta wstydliwa, skromna i łatwo się trwożąca; schowała się dziś aż za firanki, żeby jej nikt nie widział.
— Hm! — uśmiechnął się stary — myślałby kto Termiński, żeście sobie słowo dali wzajemnie się wychwalać.
— Ja, Jaśnie panie! ja! — zawołał sługa — szczerze powiedziawszy, gdyby nie przywiązanie Jaśnie pana do niej, co mi ją szanować każe, nie bardzobym był za panną Anielą; wolałbym dla Jaśnie pana co młodszego, żywszego, bo to dla dojrzałego człowiek lepiej przypada! ale co prawda, to prawda; Aniela to rzadki klejnot, bo żeby się tak przywiązać...
— Oj! oj! do kogo?
— A! Jaśnie panie, to się już nie godzi.
— Ba! Jakiś ty dziś czuły Termiński; co ci to jest?