Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mionego gniewu mierzył go brat starszy, winszując sobie, że tak zręcznie potrafił go odegnać nadzieją.
Pełen tedy radości, z dobrą jak sądził nowiną, Piotr posunął się żywo ku Samuelowi, który z daleka widział początek rozprawy i domyślał się niemal jak się to skończy — chwycił brata za rękę i rzekł mu wesoło na ucho:
— Samuelku kochany! dzięki Bogu, przekonany jestem, żeś się srodze omylił.... on ma serce.... wyznał mi że znudzony jest swoim rodzajem życia, że wygląda tylko chwili nawrócenia swego, a tę gawiedź odepchnie... I... zobaczysz, wszystko dobrze będzie.
Samuel nic nie odpowiedział, ruszył tylko ramionami powolnie, spojrzał w oczy Piotrowi i nie miał siły wyrzec słowa, tak był poruszony.
Piotr widocznem niedowierzaniem prawie się uraził.
— Zmiłuj się Samuelu! widzę jakbyś wątpił o tem co mówię?
— Nie! ale o tem co ci powiedziano bardzo wątpię czy prawda. Staś, żeby się ciebie pozbyć prędzej, skłamał skruchę, westchnął i żartuje w duchu z twojej łatwej wiary.
Piotr przychodził już do gniewu.
— Bracie — zawołał — a godziż się to tak posądzać!
— Nie chcę się z tobą spierać — rzekł Samuel smutnie — zobaczysz później....
— Ale toby było niegodziwe, szkaradne kłamstwo! toby było ostateczne zepsucie!
— Nie gniewaj się panie Piotrze; na wszystko co chcesz pozwalam — zobaczysz później kto miał słuszność.
Bracia pierwszy raz od lat kilkudziesięciu, po krótkiej rozmowie, rozeszli się nie bardzo z siebie radzi, oba się obwiniali o łatwowierność i pewność.
Wieczór zszedł na grze i rozmowach, podsycanych winem coraz to gorszem, i trwał do godziny w której swoim obyczajem Kasztelanic zwykł był odchodzić do sypialni. Nie uchybił on ani sekundy dla gości, i po-