Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kasztelanic wiele musiał pracować nad sobą, żeby na to odpowiedzieć jak chciał, jak mu z jego rachuby wypadało; widać było w błyskach oka, we wstrząśnieniu poskromionem, w brwiach szybko ściągniętych i na gwałtownie potem rozpogodzonem siłą woli czole, że myśl jakaś nie uczucie chwili, dyktowała mu obrachowaną, zdradliwą odpowiedź.
Westchnął naprzód głęboko.
— Dajmy temu pokój bracie — odezwał się z wyrazem tęsknoty doskonale udanym — jam moją młodość może za daleko przeciągnął; ale któż ci powiada że jej nie skończę lada chwila? że nie tęsknię także za tem czego mi braknie, a nie brzydzę się tem co mam i czego się trzymam tylko z nałogu? To delikatna materja, nawet dla braci... Wiary nikt nie wleje musem; ona przychodzi z nieba nie od ludzi... i przyjść może gdy jej godzina wybije.
Piotr doskonale uwierzył w te słowa starca, wyrzeczone z mimiką szczerości, i prawie się uspokoił niemi, ciesząc że Samuel tak się omylił!
— Ale — dodał po cichu: — gdybyś nim przyjdzie ta chwila szczęśliwa, przysposobił się do niej innem życiem?
— Jam stary rozpustnik, stary nałogowiec — rzekł naiwnie, niby z szczerą pokorą jakąś Kasztelanic — dajcie mi samemu sobą kierować... siła nic nie może nademną, wszystkom przywykł czerpać z siebie. Kto wie! kto wie, może o czem mówicie, bliźszem jest niż się wam zdaje!
Pan Piotr, nadzwyczaj zdumiony i tonem i słowy które usłyszał, już chciał roztkliwiony ściskać go, dziękować mu i nalegać, gdy część towarzystwa wsunęła się do pokoju i przerwała rozmowę, z widoczną Szambelana radością. Kto inny przebieglejszy, podejrzliwszy, nie tak z dobrego serca łatwowierny jak pan Piotr, byłby w czasie rozmowy nie dał się uwieść słowem tylko na pozbycie się wymówionem: on, doskonale wywieść się dał w pole, zatarł ręce i powstał uradowany, właśnie gdy sarkastycznem wejrzeniem litości i stłu-