Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żeganą. — Co się tycze Anieli, odpędzisz ją, będzie druga. Termiński dostarczy.
— Nie sądzisz żeby się z nią mógł ożenić?
— Nie — rzekł Samuel — to pewna że dotąd o tem nie myśli, i to pewne, że ją gotów łudzić nadzieją, ale z nim nie łatwo! o! o! trzeba go znać
— A tenże Termiński?
— I to wielki frant, ale co on może zrobić; chyba tempore oportuno go okraść, nie licząc zapisu na który rachuje.
— A Jaś?
— Jasia i djabeł nie spenetruje, miałem go długo za biedne, przybite i nieznaczące stworzenie; teraz się go obawiać poczynam. Okropny to przykład wpływu jaki wywiera zepsucie. Patrzę nań i śledzę go... wymodelował się na stryju, wyjąwszy, że jako młody, zuchwalszy i więcej przedsiębiorczy. Jest to zatajone wilcze, ciche, potulne, udające pieska, ale zabierające się owce dusić przy pierwszej zręczności.
— O! bracie! bracie! żółcią ci zaszedł świat; okropnie widzisz wszystko! to się niegodzi!
— Cóżem winien że wszystko tak czarne — odparł z westchnieniem pan Samuel — patrzę, widzę, a często powiem nadto, bo serce boli.... Nie uwierzysz jak psuje los tego nieszczęśliwego; zgubionego na wieki Jaśka, ale mogęż dla tego nie widzieć że idzie do zguby? Kasztelanic odpowie przed Bogiem za niego.... Przykład, rozmowy, książki, rozbudziły w tym malcu wszystkie złe namiętności... chce używać, chce posiąść... chce mieć... nie wiem jaką ceną... środków pewnie wybierać nie będzie.
— Samuelu, ty się trujesz goryczą, która cię zalewa...
— Daj Boże, by to tylko ta gorycz przezemnie mówiła! — westchnął stary i umilkł.
W drugim końcu salonu Sobocki, gryząc palce, cicho z Jasiem szeptał.
— Familijka się zebrała — mówił szydersko — o! chciwce! chciwce! Wszystke to opływa w dostatkach...