Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

później; oddany prędko sam sobie, nie kierowany przez nikogo prócz losu, umocnił się w dziwnem pojęciu świata i życia ze strony najgorszej, w bezwstydzie i zupełnem zaparciu wszelkiego szlachetniejszego uczucia. Sumienie tak w nim twardym snem spało, że nawet nie domyślał się, jak dalece zszedł z drogi lepszej. Ubogiem dzieckiem w szkołach, wyrostkiem w domu, nareszcie chłopakiem sporym w kancelarji, zastanawiał wszystkich niezwykłym sprytem, pochlebiającą uniżonością dla starszych (dla słabszych bowiem miał tylko szyderstwo i korzystał bez litości z prawa mocniejszego) — gotowością na wszelkie posługi, byleby za nie mógł coś zyskać.
Serce jego nietknięte nigdy, bo i rodziców stracił wcześnie i ubodzy krewni matki nie dali mu dobrego przykładu, stwardniało zupełnie i na wieki; wybuchnęły namiętności, rozjaśniał rozum praktyczny, uczucie nie wyrosło już zwiędłe przed rozkwitnieniem i zgniecione na zawsze. Dzieckiem, całem jego usiłowaniem było wydzierać zabawki, wyłudzać oszukaństwem przysmaki lub dręczyć tych co się na nim pomścić nie mogli; mężczyzną zachował ten sam tryb w dalszem życiu, zmieniając tylko sferę działania. Nic go nie kosztował podstęp, zdrada, niewdzięczność, spodlenie, byleby z nich miał korzyść jaką, byleby mu się opłaciły. Pragnienie wzniesienia się nie tyle w nim wypływało z ambicji, co z nienasyconej żądzy pieniędzy, tych narzędzi nasycenia. Namiętny był bowiem dziko, gwałtownie, głodny jak zwierzę, a że w ubogiem życiu nie wiele mógł szkosztować, pragnął potężnie wszystkiego.
Wdrapawszy się do kancelarji odarty, niemal bosy, i posługując wszystkim w początku, doszedł do naczelnika wydziału mnóstwem podłości, dla których zliczenia potrzeba by odrzucić wstręt jaki wzbudzają. Począł od cichego donoszenia na swych towarzyszów, spychał ich koleją z miejsc, które po nich odziedziczał; wszędzie za pieniądze robił co żądano, a sobie podobnych i mniej może winnych wystawiał na sztych, by zgubić jeśli mu zawadzali, zastraszyć jeśli mu byli po-