Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stajnego i bez celu, pełne wrzawy o słomkę, raczej, bezmyślnej a codzień jednej — zawiści, ile niedostatków, kłótni ile nudy, nieprzyjaźni ile znajomych; a to wszystko obleczone brudnemi ścianami lichych domków, zamknięte uliczkami ciasnemi, wśród wyziewów błota, wśród smrodliwego żydowstwa, wśród gawiedzi głodnej, czyhającej na pastwę z papierem i piórem w ręku, chciwej razem i dumnej, gotowej sprzedać się za grosz, ale w dodatku wymagającej szacunku na który nie zasługuje.
Każdy ruch, każde słowo człowieka rozchodzi się tu jak w próżni echo szerokie; wszyscy się znają, wszyscy na siebie patrzą, nie można być chwili samotnym, ani tęsknym, ani wesołym, żeby twego uczucia nie wzięto na tortury dla dowiedzenia się czemu.
Takie życie może być udziałem tych tylko, co albo chcą cierpliwość swą podnieść do wysokiego stopnia, lub całkiem ją utracić. — Państwo Antoniowstwo żyli przecie w tym skwarze i ścisku; ale starzy, nie wiele dotykali tych co ich otaczali, zresztą, kłótnia ciągła z sobą nad wszystko ich zajmowała. Nie bez tego, żeby i oni nie byli śledzeni, i nie zarobili sobie najniewinniej na nieprzyjaciół, bo pierwszy z nich był już pan Sobocki.
Ciekawą tę postać musimy bliżej dać poznać czytelnikom, nim do domku jego wejdziemy. Sobocki, jużeśmy nadmienili, był jak odgłos powszechny twierdził, synem wychrzty podobno; ojciec jego, pijaczyna i łotr na maleńką stopę, całe życie strawił na prześladowaniu tych z których łona wyszedł, był bowiem kwartalnym w miasteczku i niepospolicie żydom dokuczał, zdzierając ich i niepokojąc. Człowiek ten żadnego nie mając pojęcia o wychowaniu, dać go swojemu dziecku nie mógł. Było ich kilkoro rodzeństwa ale ze wszystkich sprytem i żywością odznaczał się Mateuszek. W istocie, natura obdarzyła go nadzwyczajną bystrością pojęcia, ale mu nic nie dała, coby ten dar dla ludzi użytecznym uczynić mogło. Owszem, Mateuszek za rana nie miał serca i nic go w nim nie wyrobiło