Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w oczy nie wpadło i zaraz począł się tłumaczyć, iż ma jechać z wizytą do Przyrowów.
Ewa niby sobie coś przypomniawszy, do gospodarstwa pobiegła, i zostawiła pannę Martę z ojcem. Gospodarz był w najsłodszym humorze.
— Wiesz, asindźka — zawołał, ściskając aż nadto silnie rękę Marty — że doprawdy od czasu, jak mamy szczęście mieć ją w domu naszym, Góry nie poznaję, tak tu wesoło, tak miło dnie upływają.
— Niech mi pan podczaszy wierzy — szepnęła, sznurując usta panna — że równie mi tu też dobrze, miło i odżywam w tem ustroniu przy lubej Ewuni. Ale wszystko w tem życiu koniec mieć musi, siostra na mnie czeka, list właśnie odebrałam i jechać mi będzie potrzeba nieodzownie.
— Ou! ou! u! u! — zawarczał podczaszy — ale to nie może być! cóż