Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie, rozśmiała się, wzięła starego pod rękę i poczęła po cichu:
— Tatku, co mnie niegdyś kochałeś, na cienie matki cię zaklinam, powiedz mi tak szczerą prawdę, czy, gdyby na niego nie spadło dziedzictwo hollenderskie bajeczne, byłbyś kiedy o nim dla twej córki pomyślał?
Podczaszy się mocno zafrasował.
— O! o! o! patrzajcie no ją! tego filuta! takie mi jurystowskie zadawać pytania?
— Tatku, on ma lat czterdzieści kilka, a ja dwadzieścia ledwie?
— Co! to co? albo to stary hetman Chodkiewicz nie ożenił się z młodziusieńką.
— E! co mi tam hetman! — przerwała Ewa śmiejąc się — od chorążego do hetmana daleko.
Podczaszy nie chciał nalegać i zmilczał.
— Zobaczymy! zobaczymy — prze-