Strona:PL JI Kraszewski Ewunia.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bąknął siadając — toć nie tak jeszcze pilno, poznasz go lepiej, człek stateczny, do rzeczy i pięćdziesiąt tysięcy czystych, to nie bagatela.
Ewunia ruszyła ramionami.
— Więc odkładamy chorążego na później, a dalej, rozgadajmyż-no się. Pan Walenty Brochwicz, sędzic?
Ewa usta pogardliwie podniosła i głową potrząsła.
— Nie podoba mi się, nadto ładny chłopiec.
Ojciec począł się śmiać.
— Nadto ładny?
— Tak, mój ojcze, i dobrze wie o tem, i we zwierciadłach się sobie przypatruje i zdaje mu się, że nie można na niego patrzeć, żeby się nie kochać. Ja takiego gagacika nie chcę, niech go za szkło oprawią.
— To po części prawda — mruknął podczaszy — dziewczyna ma rozum, dalipan, ale skąd się jej raptem