Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i czyniąc sobie wyrzuty. Wstęp uzyskany niespodzianie do domu hrabiny wkładał pewne obowiązki...
W tym wypadku tkwiło coś, może ziarno przyszłości...
Spojrzał na zegarek: była godzina właśnie, o któréj mógł odwiedzieć jedną z osób, co się przypadkiem wplątały w jego — jeśli nie losy, to bieżące sprawy... Po namyśle, ruszył nazad w ulicę, i śpiesznym krokiem poszedł na jedną z pomniejszych, mało znanych, bocznych, na których się mieszczą średnich klass mieszkańcy, wygnani drożyzną z uprzywilejowanych a lepiéj wybrukowanych...
Po ruchach i chodzie można było poznać, iż pan Adolf miał pewny wstręt do podróży wieczornéj, którą z konieczności przedsiębrał. Stał już przed niewielką kamieniczką, w któréj oknach się świeciło, jedną nogę miał na progu, a wahał się jeszcze.
Przemogła jakaś konieczność.
Wschodki ciasne prowadziły na owe piérwsze piętro... U drzwi paliła się lampka kopcąca na ścianie. Zadzwonił.
Przyszła otworzyć służąca...
Wchodził już, gdy twarz ładna kobieca, ciekawie wyjrzała ku niemu i znikła... W przedpokoju na ścianie wisiało palto męzkie, na