które spójrzawszy i ruszywszy ramionami, pan Adolf wszedł z miną tryumfatora...
Salonik był — jak to się często trafia w domach klass średnich — niesmaczno a z pretensyą przyozdobiony... Chciano w nim elegancyi, na którą zdobyć się było niepodobna. Wszystko było co do niéj należy, ale biedne, tandetne i ściągnięte niesmacznie do kupy...
Lampa z zielonym kapturem, na którym do koła czarne djabły tańcowały, stała na stole przy kanapie... Na niéj siedziała dziewczynka mogąca mieć lat sześć lub siedm, zajęta kładzeniem kart na stoliku. Miała pięknie utrefioną główkę i krótkie rękawki u sukienki zbyt dla domu strojnéj.
Za stołem siedział ospowaty, niepiękny, średnich lat mężczyzna w wice-mundurze, zdając się, pomagać dziecku do zabawy. Niemiłych rysów, miał wybitnie urzędniczą postać, oblicze i ruchy. Usta zaciśnięte złośliwie, czoło zmarszczone mówiło o charakterze zgryźliwym, co i płeć żółta, brunatna prawie potwierdzała... Włosy rzadkie w nieładzie rozrzucone były na skroniach.
Naprzeciw niego stała ta sama twarzyczka, która się we drzwiach pokazała, gdy pan Adolf wchodził. Należała ona do młodéj kobiety, mogącéj mieć lat około trzydziestu, z figlarną miną, oczkami czarnemi niewielkiemi, uśmiesz-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/68
Wygląd
Ta strona została skorygowana.