Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/539

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiano o tém, a pani Zdzisławowéj przykro było, że wszyscy jednym głosem potępiali jéj protegowanego, a wystąpienie księcia znajdowali usprawiedliwioném.
Do pałacu hr. Lamberta nie doszła wiadomość jeszcze, a pani Zdzisławowa jéj tam zanosić nie mogła i dnia tego wstrzymała się od odwiedzin.
Leliwa po obiedzie, który zjadł na prędce w restauracyi, poszedł do resursy i tam zasiadł na czatach. Przychodzili i inni członkowie i goście, lecz wiadomości o pojedynku nie przynosił nikt. Powątpiewano nawet, czy ona tego dnia dojść może, domyślając się, że spotkanie gdzieś na wsi musiało nastąpić.
Dosyć późno pułkownik skończywszy wista swego, zwrócił się jeszcze do mieszkania księztwa. Słudzy powiedzieli mu, że księżna jest sama i niebardzo zdrowa.
Miał już zawracać, gdy powoli noga za nogą idący powóz zamknięty zatrzymał się u bramy. Wysiadł z niego znajomy doktor; Leliwa przyskoczył do drzwiczek i ujrzał na wysłaniu na prędce zrobioném leżącego księcia, z twarzą bladą, otoczonego chustami krwawemi.
— Gdzie ranny? zapytał doktora.
— Kula przeszła przez płuca — odparł doktor....