Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tym sposobem przykrość wyrządzić Lambertowi, przekorę Elizie?
Wielkiéj ważności nie mogło to mieć, ani znaczenia: lecz zdało się hr. Zdzisławowéj, że dowiodłoby jéj siły i zręczności!
Na przeszkodzie stało to jedno, że markizowa takiéj boleści była przyczyną dla nieboszczki hr. Laury — lecz z drugiéj strony, wszak ona ją niegdyś aniołem zwała? Uniewinnić oskarżonego anioła — wrócić mu dawną aureolę.... mogło do pewnego stopnia pamięci nieboszczki być miłém....
W istocie szło o to, aby zrobić coś na przekorę wszystkim....
Życie księcia Ignacego było smutne, on sam obracał się w tych kołach co dawniéj, obcował z uczonymi, pisał memoryały — poważni ludzie bywali u niego, wieczorami ukazywała się markizowa, kobiety nigdy tu widać nie było.
We drzwiach kościoła spotkała się hrabina Zdzisławowa, zawsze pobożna bardzo, z księciem Ignacym, który tak był roztargniony, że jéj albo nie postrzegł, albo nie poznał, a może nie śmiał zaczepić.
— Jak się książę ma? szepnęła mijając go Aniela.