Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/469

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jadę!
Hrabia od okna powrócił do towarzystwa, a księżna, któréj rozmowa nie przeszkadzała słuchać muzyki, poszła winszować artyście i spowiadać mu się ze swych wrażeń.
Wracając do pałacu swego, Lambert dowiedział się od służby, że hrabina jest jeszcze w salonie zaszedł więc do niego.
Aniela czytała głosem cichym i jednostajnym podróż jakąś, któréj hrabina słuchała na pół, na pół innemi myślami zajęta. Gdy w progu syn się ukazał, staruszka poruszyła się czytająca zamknęła książkę, obie zmierzyły go oczami ciekawemi. Wzrok Anieli był prawie gniewny.
— Bawiłeś się dobrze? zapytała hrabina.
— Byłem zmuszony przez samą grzeczność pójść pożegnać księztwo Adamowstwo — rzekł chłodno Lambert, całując rękę matki.
— Jak to pożegnać? wtrąciła hrabina.
— Wyjeżdżają do kraju — odparł syn. Książe mi o tém rano wspomniał, a że są dosyć fantastyczni oboje i mogą uciec niespodzianie, byli zaś dla mnie wielce uprzejmi — sądziłem...
Aniela rumieniła się i bladła; staruszka ani się chcąc sprzeciwiać, ani potwierdzić, zamilkła.
— Projekt jakiś dziwnie improwizowany — wtrąciła Aniela szydersko — nikt dotąd o nim nie słyszał. Nie można ręczyć, że księżna,