Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łam téj strasznéj swym fatalizmem odpowiedzi — powtarzam: Chi lo sa?
— Co na to mówisz pułkowniku? pytała hr. Julia.
— Bluszcz mi dał do myślenia, rzekł pułkownik. Ślicznie to napisano, ale możnaby posądzić, że gdzieś się nie z zielonym, lecz z blado różowym spotkała....
Julia potwierdzająco głową ruszyła — i szybko list schowała do kieszeni.
Zima nadeszła, a hr. Laury nie było. Hrabia Zdzisław, jak mówił, odbierał zimne listy od żony, w których o niczém inném nie pisała, oprócz o zdrowiu hr. Laury, zawsze jeszcze lepszego klimatu wymagającém. W jednym z nich mowa była o zamianie Florencyi na Pizę....
Gdy się to działo, w Warszawie ukazał się najmniéj spodziewany książę Ignacy. Pułkownik, jak wiadomo, przyjaciel domu, pośpieszył do niego.
Od owego smutnego wypadku, nie widział biednego ojca, znalazł go zmienionym, zawsze zajętym mnóztwem naukowych marzeń i studyów, ale razem zadumanym boleśnie, pogrążonym w sobie, niespokojnym. Korzystając ze swobody, jaką sobie sam nadawał Leliwa, mieszania się do najtajemniejszych spraw rodzin, pozwolił sobie, za drugiém spotkaniem się z księ-