Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Prędzéj, późniéj zawsze się na tém skonczyćby musiało, bo to, jak się coraz bardziéj przekonywam, nie była miłość żadna, ale fantazya i zniecierpliwienie. Więc niech tylko wrócą, a natychmiast rozpocznę kroki stanowcze....
Tymczasem zima się zbliżała, a obiecanych z powrotem nie było. Hrabina Julia odebrała list od córki, który pułkownikowi dała do czytania wzywając w pomoc jego przenikliwość, bo sama się z niego nic domyślić nie umiała.
Księżna pisała do niéj:
„Nic jeszcze mamie powiedzieć nie umiem, czy powracamy, czy tu zimujemy. Książę (tak zwała męża dotąd) jest zawsze najlepszym z mężów, tak, że mnie tą dobrocią czasem niecierpliwi, bo się nadto mnie poddaje, a ja często chciałabym mieć cudzą wolę nad sobą, nie wiedząc co robić z własną. Przychodzą mi fantazye siedzenia, to znowu wyjazdu, ucieczki.... Czasem gdy przez dwa dni deszcz pada, a ja z okna patrzę na żółte i mętne Arno, na Włochów pootulanych w wytarte płaszczyki, na wozy o dwóch kołach, smutne jakieś resztki życia wlokących po marmurowych płytach pustych ulic, — ogarnia mnie tęsknota, chciałabym jechać ztąd, tam, do was, gdzie choć śmiać się miałabym z kogo i z czego, a tu, tu mi się tylko chce płakać, nie wiedzieć za co?...