Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeszcze to było w pałkach, a już Lamberta, niewinnego chłopca, tak zbałamuciła, że gdyby nie jakiś przypadek — byłby się musiał z nią ożenić....
— Co pleciesz! Hrabia Lambert na nią nigdy ani spojrzał! wtrącił Leliwa.
— Późniéj, ale co wprzódy było, to ja wiem! rozśmiał się Adolf. Stara hrabina tak jéj wierzyła, tak ją kochała, że nawet najmniejszego nie miała podejrzenia, i nie ma go do dziś dnia. Umiała się przed nią tak układać.... A toż nie sztuka, że hrabiego Zdzisława, który sobie żarty z nią chciał stroić, doprowadziła do tego, iż się żenić musiał.
Ale tu ja dodać mogę, żem się też do tego przyczynił, choć tego nie przyznaje i najczarniejszą mi się niewdzięcznością wypłaciła....
Coby było, gdyby księżniczka nie uciekła — nie wiem. Byłaby pewnie tak kierowała siostrunia, aby ich pożycie struć; ale tu jéj dyabeł pomógł.... i ja!! niechcący! dodał Adolf....
Jestem pewien tego co mówię, bo to wiem od domowników, mając tam przyjaciół dosyć. Jak tylko księżniczka uciekła, Anielka wnet zmiarkowała co jéj wypada czynić. Więc, w skok do nóg hr. Laury, z obowiązku wdzięczności, z czułości niezmiernéj, natychmiast pochwyciła w swoje ręce wszystko, chorą staruszkę, dom, gospodarstwo, a co najlepiéj — hr.