Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mana, posłano po doktora. Drzwi domu oprócz niego jednego dla wszystkich zostały zamknięte.
Wypadek tak smutny, tak dziwny, dotykający rodzinę znakomitą, ani się utaić nie daje, ani wytłómaczyć tak, aby z niéj zdjąć można piętno, które po sobie zostawia.... Rano już rozeszła się po mieście wieść, że hrabina w nocy z kimś, nie wiedziano z kim nawet, uciekła.
Pułkownik, któremu przyniósł tę wiadomość dowcipny Jeremi, rozśmiał się na całe gardło.
— Przecież nie prima aprilis? zawołał.
— Poszedłem o zakład z Tadziem, dodał gość, że mi nie uwierzycie.
— A jakżeby rozsądny człowiek mógł, avec votre permission, uwierzyć głupstwu takiemu.... To wyrównywa temu, jakbyś mi przyniósł nowinę, że się ksiądz biskup ożenił.
I śmiał się.
Jeremi stał trzymając jedną rękę w kieszeni od kamizelki.
— Daję wam słowo honoru, że mówię prawdę!
Allons donc! słowo honoru!
— Słowo honoru!
Pułkownik zerwał się oburzony.
— Oszalałeś czy co?
— Wygrałem zakład! rzekł zimno Jeremi. Je vous salue!
I wyszedł.