Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

iż wzruszenie i gniew ledwie mogła w sobie utrzymać. Eliza, która pomimo wszystko, kochała matkę — rzuciła się ku niéj przestraszona.
— Mamo! co to mamie?
— Nic! nic! mówię ci — nic, odparła hrabina....
Paliły się jéj oczy, wypieczone świeżemi łzami, oschłe już od gniewu. Skinęła na córkę, aby odeszła; a gdy ta z wolna zwróciła się ku swym adoratorom, czekającym na nią, pochyliła się do ucha Leliwie....
— Coś takiego — szepnęła głosem, w którym łkanie czuć było — coś takiego, co podłością i szaleństwem przewyższa wszystko....
— Wiem już — odparł pułkownik, — ale, na Boga, nie okazujże hrabino, iż to ją tak bardzo obchodzi.
— Zwaryował! przez zęby przecedziła hr. Julia. O! ale na tém nie koniec — ja ci powiadam — tak się to nie skończy....
Wzięła w rękę album, bawiąc się nim, jakby go poszarpać chciała....
Leliwa, który już nie miał tu nic do czynienia, wstał, by odejść, gdy drzwi z hałasem otwierając, wpadł hr. Ludwik. Szedł na miasto, i — jak zwykle, przechodził przez salon żony.