Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sisz, że ja dziś miałem się oświadczyć hr. Laurze o rękę panny Anieli.
Lambert aż się cofnął i podając rękę Zdzisławowi, zawołał:
— Przepraszam, o tém nie wiedziałem.
Zdzisław przybrał minę dumną, zakłopotaną, szyderską razem.
— Tak, jest to rzecz postanowiona! żenię się — rzekł powoli cedząc słowa — zakochałem się, panna nie była inaczéj do pozyskania. Sądzę, że w mém położeniu mogę sobie pozwolić dogodzenia téj fantazyi.... gdyby ona fantazyą była. W przyszłości, jeśliby się okazała niezgodność charakterów.... coś takiego coby mi życie truło — a! jużci, moyenant finance rozwód zawsze jest możliwy.
Ruszył ramionami Lambert, spoglądając na młodzieńca z pewném politowaniem.
— Pan to tak z krwią zimną przewidujesz! spytał.
— Ha! wszystko potrzeba przewidywać w życiu — rzekł Zdziś. W tym momencie jestem zakochany do szaleństwa.... Wołałbym stokroć nie żenić się... i uczynić nawet wielką ofiarę...
— Panie Zdzisławie! wtrącił Lambert: to są rzeczy, do których się nie przyznaje....
— O! ja — przyznaję się do wszystkiego, i gdybym miał ochotę zamordować kogoś, naprzykład tego p. Adolfa, który jest bratem