Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i bądź spokojny.... Ja Lamberta znam, ja za niego, ja za jéj przyszłość ręczę!
Rozczulił się książę Ignacy.
— Dosyć, dosyć! zawołał — będę spokojny! Zamykam oczy! Wiem komu zaufałem!
Na tém skończyła się drażliwa rozmowa, po któréj hr. Laura długo zostawszy sama, uspokoić się nie mogła. Czekała na syna, potrzebowała z nim szczerze i otwarcie się rozgadać. Wieczorem przybyli goście, zajrzał przyjaciel wszystkich domów i rodzin, pułkownik, przyszedł Zdzisław, który teraz przemykał się dosyć często, był i pan Adolf zajmujący miejsce w kąciku.
Nie rychło, gdy się to wszystko rozeszło, a Lambert dawał dobranoc, zatrzymała go hrabina.
— Lamciu! no, mów, odezwała się, jak ci się Marta podobała?
Zaskoczony tém pytaniem hrabia stanął i długo się nie mógł na odpowiedź zebrać.
— Ani mi się podobała, ani nie podobała — rzekł w końcu; ale dla czego się mama pyta o to?
— Bo — bo chcę, żeby ci się podobała.
I spójrzała na niego wyraziście.
Lambert począł się z wolna przechadzać po salonie.