Hrabina, która pilno śledziła każdy ruch córki, spostrzegła łatwo, że wielce uczuła tę ucieczkę... Posądziła ją nawet może o jakieś uczucie dla zbiega, bardzo wytłómaczone, bo ona sama dla niego miała sympatyę wielką.
Strzeżono się potém, aby w domu o tym wypadku nie mówić, nie wspominać, a tym coby potrącili o niego, zamykać usta czém inném.
Tego samego wieczoru wszakże hrabina w przedwieczornéj godzinie miała naradę jakąś z pułkownikiem. Leliwa wziął na spytki pana Adolfa, dowiadując się o interesa, o nazwisko plenipotenta i t. p.
Złośliwi ludzie mogliby byli posądzić hrabinę Julię o bardzo zręczne przyczynienie się potajemne do wznowienia téj sprawy, która miała hr. Lamberta na powrót ściągnąć do Warszawy. Jeśli tam co było uknutego, to tak nieznacznie, cicho i ostrożnie, iż śladu czynności niktby nie mógł pochwycić. Eliza tylko, niewiedząca naturalnie o niczém, bo ją matka w tego rodzaju roboty podziemne nie wtajemniczała, dostrzegła niezmierne zajęcie czémś hr. Julii, bieganie, krzątanie się — i — ostatecznie może w końcu odgadła co się knuło.
Uśmiechała się z tego ironicznie, jakby chciała powiedzieć:
— Powrócićby musiał i bez tego!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/114
Wygląd
Ta strona została skorygowana.