Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zrobić awanturę — nie dopuszczę twojéj zguby.
To mówiąc ze łzami na oczach poczęła go ściskać i żal już jéj zamknął usta...
Gdy Lambert wyjechał, stała długo wsparta na lasce w ganku, i wzruszona wróciwszy do pokoju, przestraszyła pannę Justynę, głośnym wykrzyknikiem, którego ona zrozumieć nie mogła:
— Oni mi go zgubią!




Wyjazd nagły hrabiego Lamberta, na szachownicy projektów małżeńskich hrabiny Julii był niespodziewaném pociągnięciem, zagrażającém matem. Tak go zrozumiała hrabina, zbladła, zarumieniła się, zamyśliła. Przez cały dzień chodziła milcząca i opryskliwie odpowiadała na pytania.
Niemniejsze wrażenie uczyniła ta wiadomość na Elizie, po któréj poznać było można, że ją to obeszło mocno...
Gdy matka przyszła jéj oznajmić o tém, nadąsana i gniewna Eliza odwróciła się blada ku niéj z wymuszonym uśmiechem...
— To bardzo naturalne, że się zląkł biedny, słabiuchny hrabia, abyśmy go z mamą we dwie nie wplątały w nasze sieci!
Śmiech głośny towarzyszący wykrzyknikowi brzmiał tak, jakby coś gniewu matczynego miał w sobie.