Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
178

Bronisz drżący cały, zmęczony, blady stał we drzwiach, w ręku trzymając dwa bilety...
Rolina z wielkiej radości, rzuciła się ku niemu, na szyję prawie... On pochwycił jej rączkę...
Biedny rozkochany, tak był upojony tem że ją widział szczęśliwą, iż mu się w oczach zaćmiło i musiał oprzeć się o drzwi. Czułe to przywitanie trwało tylko mgnienie oka.
Rolina cofnęła się zimna już, zobojętniała. Śmiejąca, patrzyła mu w oczy, litując się i ciesząc razem.
— Jak on mnie kocha! — pomyślała.
— Jedziesz z nami? będziesz na koncercie — zawołała głośno.
Bronisz podniósł oczy do góry.
— Niestety! były to dwa ostatnie bilety, na wagę złota! Dla siebie nie mogłem już zdobyć żadnego! Jeżeli każesz, jeśli pozwolisz, postoję u drzwi czekając, abym przy wyjściu mógł cię zobaczyć jeszcze.
Zdaje się że pułkownikównie nie wiele już zależało na tem, czy mieć przy sobie będzie Bronisza lub nie. Smutku nie widać było na twarzyczce.
— A! jaka szkoda! — przebąknęła obojętnie i biegła już wołać ojca.