Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

— Papo! czas! papo! jedziemy! Hrabio! rękę, podaj mi rękę, schodzimy... niema chwili do stracenia.
Pułkownik wdziewał płaszcz i pędził za nią po wschodach.
Bronisz przez całe trzy piętra prowadząc ją, rękę jej do piersi przyciskał, co mu dozwolonem było — marzył, serce mu biło, był szczęśliwy!
Co teraz znaczyło dla niego że o te bilety dobijać się musiał, latać, prosić, przekupywać ludzi i ostatecznie przepłacić tak, że się z niego wyśmiewano? Wszystko to jeden uśmiech wynagradzał.
Z okna dorożki, do której z ojcem wsiadła, piękna panna, szczęśliwa posłała mu jeszcze wdzięczne wejrzenie i pozdrowienie, zostawując go samego na trotuarze. Nie był jej już potrzebny.
W czasie przejazdu zapinając długie rękawiczki, rozgorączkowana Rolina dawała ojcu nauki, jak się miał znajdować, z kim mówić, kogo witać, jak ją wprowadzać i t. p. Chciała na nim wymódz więcej dumy, poczucia swej godności, obejścia się z ludźmi nie tak pokornego, mniej służbistości, której stary pozbyć się nie umiał.
Maholich tak długo był porucznikiem, kapi-