VIII.
Umilkło Morze i oto z otchłannej wieków pomroczy
Wschodzi zbudzonej mej duszy, jak sen przesłodki — snów dziwo,
Ów dzień świątecznie tajemny, gdym z duszą, uroków żądliwą,
Wid Morza naszedł i uczuł ogromne, jak Morze, swe oczy.
Pamiętam — poszedłem; las został, zostały się dzikie me turnie,
Piastuńcze lasu poszumy i burze mym piersiom za ciasne.
Pamiętam, jak w oczach swych myśli ja dawny w zapomnień mgłę gasnę,
A wstałem i idę ja nowy! z tęsknotą niosący się górnie!
— Już zdał mi się marny trud drogi, aż przyszła przedziwna godzina:
Zdumiały przesłodkim zalękiem i wszystek patrzący stanąłem,
A Wieczór chadzał po Wodach wmodlonym w barw granie aniołem…
Stałem zachłannie wpatrzony, po Wodach wodziła się dusza;
Słuchałem, jak szepczę modlitwy, jak warga ku wardze się rusza,
A potem zapadłem w płacz wielki, co szczęście nadmierne zaczyna…