Strona:PL Józef Kotarbiński - Powieść mieszczańska.djvu/08

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmarnował w małżeństwie „praktyczném,“ ożeniwszy się z wdową po bogatym kupcu. Zostawszy jéj spadkobiercą, energiczny, rzutki ten człowiek postanowił odrazu zrobić wielką fortunę. Rzucił się z trzydziestu tysiącami rubli do Bulgaryi, obracał szczęśliwie podczas wojny, miał milionowego wspólnika, stawiał majątek na kartę, i wrócił do kraju, jako pan krociowy. Nie był jednak Wokulski zwykłym rycerzem „geszeftu,“ nie dbał o pieniądze dla pieniędzy.
Krocie miały stać się orężem dla zdobycia... zaczarowanéj królewny, salonowéj księżniczki, jednéj z rusałek wielkiego świata, wyrosłéj w cieplarnianéj atmosferze rodowéj arystokracyi. Parweniusz, dorobkowicz, całą potęgą namiętności i uczucia, całym szałem męzkiéj natury, całą mocą długo krępowanych instynktów miłosnych, zapłonął do jednéj z tych istot, które mogą tylko wydawać złudne, fosforyczne połyski uczucia. Urocza panna Izabela Łęcka, córka dobrze podrujnowanego karmazyna, stała się ołtarzem, na którym Wokulski składał wszystkie swe zamiary, trudy, nadzieje, pragnienia. Myśl o téj kobiecie zalała mu całą duszę, ujarzmiła jego wyobraźnię, zapanowała nad wolą, zajęła wszystkie zakątki mózgu. Dla panny Izabelli ten dzielny, krzepki, żylasty plebejusz wdzierał się w nie swoję sferę, urządzał owacye dla aktorów, bawił się w wyścigi, wyzywał na pojedynek, kupował domy z podszarganą hypoteką. Kochał wiernie, jak pies, poświęcał się bez granic, przełamał w końcu przegrodę kastowych przesądów, która dzieliła kuzynkę hrabiów od... byłego kupczyka. Zdawało mu się, że los daje już mu do ust czarę wymarzonego szczęścia, aliści na dnie dojrzała gorycz i wstrętne męty. Panna Izabela, zostawszy z wyrachowania narzeczoną Wokulskiego, bawiła się pod jego bokiem w pół-platoniczny romansik z kuzynkiem, którego specyalnością było bałamucić „przyszłe mężatki.“