Strona:PL Józef Kotarbiński - Powieść mieszczańska.djvu/09

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szarpany rozpaczą po takiém odkryciu, Wokulski rzucił pannę Izabelę i chciał skończyć pod kołami pociągu. Uratowany popadł w apatyą, nie czuł racyi swego bytu, porzucił interesa kupieckie, rozdarował majątek i w końcu za pomocą dynamitu zagrzebał się pod gruzami wysadzonego w powietrze zamczyska, w którym niedawno z bohdanką upajał się złudzeniem szczęścia.
Ta sprawa miłosna jest główną osią powieści, która podobnie jak romanse starego pokroju, ma bohatera walczącego o swoję Chimenę. Jest to jednak walka całkiem współczesna. Zamiast kopij i szyszaków, rycerz ma broń ukutą z kapitału, i atakuje śmiało przesądy, które wprawdzie nie są don-kichotowskiemi wiatrakami, ale stawiają słaby opór przewadze mamony.
Dzieje téj miłości są zarazem obrazem marnowania się natury dzielnéj i niepospolitéj, którą łachmani i drze na strzępy ślepa namiętność. Niéma tu ani nadzwyczajnych kolizyj, ani sztucznych katastrof. Niszcząca praca idzie powoli, plącze się z tysiącem innych spraw, dążeń i wypadków. Prus dowiódł, że dla wielkiego talentu niéma przedmiotów zużytych, oklepanych. Wystawił tę treść miłosną w sposób świeży a głęboki, poruszył wiele głębszych zagadnień etycznych i psychologicznych, okazał się mistrzem w zgłębianiu męki i szamotań duszy cierpiącéj i oszalałéj. Cała przepaść dzieli go od tych sztucznych frazeologów i efekciarzy, którzy chcą działać na czytelnika „kwiląca serca dysekcyą,“ nagromadzeniem sztucznych zawikłań. Przed ołtarzem bożka erosu stanął Prus nie po to, aby go w upojeniu podziwiać i sypać na jego ołtarze kwiecie frazeologii. On spojrzał w twarz tego dwulicowego bożyszcza, uchwycił jego stronę złowrogą i nizką zarazem, starał się rozwiać mgłę otaczających go przesądów.
Siłą analizy i obserwacyi zaprotestował prze-