Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.

Nie wychodzimy z tajemnic.

Naprzeciw domu pana Bala stała wielka bardzo kamienica, której dół zajmowali rzemieślnicy i sklepik jeden wytworniejszy nieco, a trzy piętra rozmaici mieszkańcy wszelkiego stanu i powołania. Właściciel jego tak się był urządził, widać z rachunku dobrze obmyślonego, że całą kamienicę podzielił na wiele pomieszkań małych, które mu stosunkowo więcej przynosiły niżeli rozleglejsze. Mieścili się tam więc po większej części ubożsi, a trzecie piętro i poddasze zajmowali nieszczęśliwi, którzy po miastach skazani są na tę niewolę pod niebiosami. Stanisław, dla którego wielkie ognisko w jakiem żyć był zmuszony, stało się przedmiotem postrzeżeń i badań, często nie mając zajęcia, godzinami ze swego okna spoglądał na przeciwległe domostwo. Widział tam rozwijających się tyle nieznanych dziejów żywota ludzkiego, które wszędzie zarówno jest zajmujące, czy je studjujemy na śliskiej posadce salonu, czy na