Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żyd przystąpił do stolika i położył na nim papiery.
— Zaraz będziesz miał wypłacone — drżącym nieco głosem dodała Chorążyna. — Nie myśl waćpan, ażebyś mnie tą potwarzą swoją pierwszy o tem oznajmił, o czem ja wiedziałam dobrze. Syn mój nie ma sobie nic do wyrzucenia, ratował biedną krewną swą, a źli ludzie na niego wymyślili czernidło. Zabolało, żeś acan śmiał to przed mną powtórzyć.
— Jaśnie pani — począł Lejzor.
— Nie mamy z sobą nic do mówienia, dosyć — przerwała Chorążyna nakazująco — dosyć, ani słowa więcej.
Bierz waćpan pieniądze, a jeżeli potwarze rozgłaszać będziesz, wiedz, że znajdę środek, aby nie uszły bezkarnie.
Chciał Lejzor jeszcze raz mówić, nie dopuściła stara.
— Dość! — zawołała — nie chcę słyszeć nic więcej.
Kasa była przy Chorążynie, która zawołała Madzi, dając jej klucze. Cała suma Lejzerowi należna wynosiła do sześciu tysięcy rubli.
— Przynieś mi szkatułkę, zawołała do wylękłej i domyślającej się jakiejś katastrofy, wychowanki.
W oczach milczącego i nie śmiejącego się już odezwać Lejzora dobyła Chorążyna zwitek zawierający kilkadziesiąt tysięcy rubli, oddzieliła z nich co było potrzeba i wzgardliwym ruchem ręki rzuciła je na stół, biorąc weksel.
— Żegnam waćpana — rzekła pokazując na drzwi. Jeszcze raz próbował się odezwać, lecz powtórnie ręką wskazała mu wyjście... Dopiero, gdy ten świadek wyszedł, rozpłakała się biedna Chorążyna; ale Madzi nie powiedziała ani słowa, nie poskarżyła się, milczała uparcie.
Po południu kazała wszystko przygotować do podróży, nie tłómacząc się ani dokąd, ni po co ma jechać. Z suchymi oczyma, głosem poważnym dawała dyspozycje.
— Ty nie masz potrzeby jechać — rzekła do Madzi bladej i wystraszonej — pojedzie ze mną służąca. Spodziewam się powrócić wkrótce, nie chcę byś się drogą nadaremną męczyła.
Pocałowała ją w głowę i parę łez na nią pociekło. Nie domyślała się Chorążyna, że biedna wychowanka wiedziała wszystko i taiła przed nią.
— Paniusiu droga — cicho ośmieliła się odezwać Madzia — ja bym w drodze może na co się przydać mogła, albo na miejscu. Salomea nie zawsze zdrowa, często cierpi na ból głowy.
Chorążyna popatrzała na nią.
— Nie, moje dziecko, lepiej, żebyś w domu została. Wierz mi, nie pytaj!
Madzia, której żal było puszczać Chorążynę samą, do nóg jej się z płaczem rzuciła.