Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cicho! dosyć! siadaj pan — przerwała Zonia — do tego wypadku, o którym uczyniłam wzmiankę, może bardzo daleko, może nigdy się tak nie złoży... Ale jeśli kochasz, dajże dowód czekając, kto wie.
Czekać i kochać jest wielką rozkoszą! — dodała ironicznie — ja sama tego doświadczyłam na sobie, gdym się w Ewaryście zakochała...
Natychmiast piękna Tytania zwróciła rozmowę na inny przedmiot, wpadła na nowy ustrój społeczny, na reorganizacyą małżeństwa i rodziny według zasad nowych i niedała już Francuzowi mówić o miłości. Na pożegnanie pozwoliła mu ucałować swą rękę i uścisnąć.
— Zatem każesz mi pani czekać? dajesz nadzieję? — zawołał pan d‘Estompelles.
— Zrozumiejmy się — dodała Zonia, patrząc mu w oczy. — Ja kocham szalenie Ewarysta, wątpię, bym w życiu drugi raz kochać mogła, ale może przyjść chwila, chwila przesytu, fantazyi naówczas...
D‘Estompelles, jako Francuz, więcej w tym wyznaniu czytał niż było napisano, trzymając się tej teorii, że kobiety tylko przez pół to mówią co czują, wyszedł więc uszczęśliwony.
Gdy w godzin kilka Chorążyc wrócił, Zonia mu się rzuciła na szyję.
— Wiesz! wiesz! — krzyknęła ze śmiechem. — D‘Estompelles tu był i padłszy na kolana oświadczył mi miłość swoją?
Chorążyc się namarszczył strasznie.
— Powinnać mu była drzwi pokazać! — zawołał.
— Wstydźże się, dlaczego? kochać się wolno każdemu, bo to uczucie bezwiedne, przymusowe. Cóż on temu winien, że się we mnie kocha, albo ja, żem w tobie zakochana? Pośmiałam się z niego, ale myślę dlatego tracić gościa, który mnie bawi...
A spostrzegłszy, że Ewaryst stoi nadąsany, dodała.
— Słuchaj ty! Powinieneś wiedzieć, że Zonia nie zdradzi nigdy, bo zdrada jest tchórzostwem i podłością, a ja mam odwagę i cześć godności mojej. Tego dnia, gdy kochać przestanę ciebie, o pokocham innego powiem ci to głośno, tak, jak teraz to mówię.
Niech dają do stołu!!