Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W dawnem mieszkaniu Chorążyca dowiedział się tylko, że je opuścił i wyniósł się do domu, który mu wskazano. Poszedł tam natychmast.
Nie zastał go w domu. Naiwny sługa powiedział mu.
— Pan na górze.
— Prędko wróci?
— Nie wiem, proszę pana, bo on tam ciągle prawie siedzi. Jeżeli interes jaki jest, mogę prosić.
Po namyśle Euzebiusz, zgodził się na to, prawie w tejże chwili zszedł Ewaryst.
Przyjaciel znalazł go zmienionym tak, że ledwie potrafił ukryć swe zdumienie. Twarz miał schudzoną i wyżółkłą, oczy zapadłe i czarno obwiedzione, znużenie jakieś malowało się na całym obliczu, niepokój w wejrzeniu, smutek na czole. Zestarzenie zawczesne, chorobliwe, tak uderzało, iż witając go nie mógł się wstrzymać od zapytania.
— Nie jesteś chory?
— Chory nie jestem — odparł Chorążyc — lecz i zdrów bardzo się nie czuję.
— Jesteś zmieniony trochę.
— Sam to widzę! — westchnął Ewaryst.
— Możeś się zamęczył przygotowaniem do egzaminów? — pytał Komnacki.
Uśmiechnął się gorzko Ewaryst.
— Gdzie tam! — rzekł cicho — wcalem o ruch nie myślał, nie wiem co będzie z nimi.
Spojrzeli na siebie.
— Spodziewam się — odezwał Euzebiusz — iż wierzysz w przyjaźń moją dla siebie. Nie bierz mi za złe, że w imię jej rzucę niedyskretne pytanie? Co się z tobą dzieje? Chodzą wieści dziwne, tak dziwne, że ja im wierzyć nie chcę. Strwożony tu przyszedłem.
— Cóż mówią? co? — zapytał niespokojnie Chorążyc.
— Nie będę taił — ciągnął dalej Euzebiusz — powiadają, że wpadłeś w sidła kobiety, która cię opanowała. Znaliśmy ją po trosze wszyscy jako gwałtownego charakteru, dziwaczną, niepomiarkowaną. Nie chce mi się wierzyć, abyś ty mógł sympatyzować z istotą tak różną od ciebie, nad której dziwactwami sam przede mną niedawno ubolewałeś.
Komnacki skończył, Chorążyc długo siedział namyślając się nad odpowiedzią.
— To, co się stało ze mną, dla mnie samego jest czemś niepojętem — rzekł Ewaryst. Przyznam ci się najprzód, żem się w niej zakochał namiętnie na pierwsze wejrzenie. Przyczyna dla mnie ukryta, namiętność nigdy racjonalnie niepodobna wytłumaczyć. Walczyłem z sobą, zwyciężyłem się, a na ostatku, gdy w chwili, nie