Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widzieć ją z dala, fraszka, słyszeć ją i widzieć razem, gdy ją szlachetny zapał ogarnia, gdy oczy się jej zaiskrzą, gdy stanie jak Juno zbrojna, straszna, niezwyciężona, padać trzeba na kolana.
— Saperlotte! — przerwał Francuz — dużo by można dać, aby się móc choć zbliżyć do niej.
— E! dawniej nie było nic łatwiejszego — rzekł Zorian kwaśno — teraz nie wiadomo, co się jej stało.
— Jak to, nie wiadomo? Zakochała się w Ewaryście, on w niej, i nie dałbym złamanego szeląga, że się pobiorą.
— A naówczas — wtrącił szydersko p. d‘Estompelles, znajomość będzie łatwa!!
Zaczęto się uśmiechać.
— Żeby się miał z nią ożenić, to wątpię — zaprzeczył jeden.
— Dlaczego? — spytał Zorian — ona poprowadzić może człowieka gdzie zechce, czy do ołtarza i ślubu, czy do rzeki i na śmierć!
— I ja wątpię, ażeby się Ewaryst mógł z nią ożenić — rzekł Euzebiusz. Znam rodzinę, matka by się sprzeciwiła... Cała przeszłość tej biednej Zoni.
— W tej przeszłości nie ma znowu nic takiego, stanął w obronie któryś.
Zaczęto się sprzeczać, za i przeciw, niektórzy uniewinniali, ubolewali drudzy, Francuz pociesznie ze złożonemi rękami objawiał życzenie, aby za mąż poszła co prędzej i męża sprzykrzyła.
— Co jest nieuchronnem w kobiecie tego charakteru — dodał — bo słyszałem, że człowiek, którego wybrała, ma być zimny, terre a terre* pospolity.
— Bardzo przepraszam — przerwał Euzebiusz — człowiek to i z charakterem, i ze zodlnościami, i z nauką, nie tylko nie pospolity, lecz jeden z najgodniejszych poszanowania, jakich mi się spotkać w życiu trafiło, ale zarazem skromny i umiarkowany.
Francuz się skrzywił.
Jest to cnota negative — dodał — ja ją mało cenię, gdy z garnka nie kipi i nie pryska, mało w garnku...
— A garnek, z którego kipi i tryska, najczęściej — rzekł Komnacki — wyszumi pianą pustą co miał w sobie, na ziemię!
To mówiąc wstał, wziął za kapelusz i pokłoniwszy się, wyszedł.
— Pedant zarozumiały! — rzucił ktoś za nim.
— Ci, co się tak zapinają mocno — rzekł Francuz — najczęściej albo bieliznę mają brudną, lub żadnej.
Rozmowa przeszła zaraz na fraszki.
Komnacki, który szczerze kochał Ewarysta, zmartwił się wiadomością o nim. Nie mogła ona zupełnie być zmyśloną, lecz pocieszał się tem, że przesadzoną być musiała. Bądź co bądź postanowił pójść do niego, mówić z nim otwarcie i przekonać się jak rzeczy stały.